Szukanie mieszkania do wynajęcia pod koniec wakacji jest praktycznie śmiertelnie nużącym i nieefektownym zajęciem. Istnieją legendy, że wielu studentów popada w ciężką depresję, kiedy pierwszego dnia października, po powrocie z dnia inauguracyjnego na uczelni, okazuje się, że nadal nie mają swojego konta w tym oddalonym od rodzinnego domu mieście. Oferty mieszkań do wynajęcia w gazetach, na portalach internetowych, czy w biurach nieruchomości jest mnóstwo. Im bliżej końca września, tym ceny są bardziej szalone, a o nocleg coraz trudniej, niestety. Niejednokrotnie za dwupokojowe mieszkanie, miesięcznie zapewniające noclegi maksymalnie 5 osobom, niekoniecznie w centrum dużego miasta studenckiego, trzeba miesięcznie zapłacić nawet prawie trzy tysiące złotych! Nie każdego studenta stać na taki wydatek, nawet jeśli posiada kilku współlokatorów i stypendium naukowe. Sprawa jest o tyle trudna, że brakuje miejsca w uczelnianych akademikach, internatach, czy bursach i wynajęcie mieszkania jest jedyną możliwością. Zdarzało się, że świetny student musiał rezygnować z nauki z powodu braku nadziei na nocleg i możliwości dojazdu, bo dom rodzinny znajdował się setki kilometrów od miejsca w którym studiował. Władze uczelni mają związane ręce – nie bardzo są w stanie wyłożyć miliony złotych na dofinansowanie lub organizację nowych, refundowanych częściowo miejsc noclegowych. Każdego roku, studenci wykazują swoje niezadowolenie na przykład poprzez spędzenie nocy pod uczelnią lub na moście, co ma symbolizować ich bezradność spowodowaną brakiem możliwości meldunku.

http://www.kissfm.pl/

ZOSTAW ODPOWIEDŹ